Obrzęd afrobrazylijskiego kultu candomblé
-
– członkowie świątyni Ilê Axé Opô Ajagunã w Areia Branca w stanie Bahia w Brazylii
Obrzędy Dziadów, obchodzone do dziś na Białorusi: na jesieni Dzmitrauskija Dziady, wiosną Radaunica, od dawna ograniczają się do ofiarowania zmarłym potraw i libacji. O tego typu ucztach dla zmarłych wspomina w przedmowie do Dziadów kowieńsko-wileńskich Mickiewicz, który był ich naocznym świadkiem i z trafną intuicją zrekonstruował w swym dramacie pełny ich kształt – jako rytualnego wywoływania duchów i pomocy świadczonej sobie nawzajem przez żywych i umarłych. Ażeby takie kompletne obrzędy komemoratywne dziś ujrzeć na własne oczy, trzeba ich szukać – Mickiewicz miał rację – po wyspach i lądach Nowego Świata: na Haiti, na Kubie czy w Brazylii.
Właściwy afrobrazylijski kult zmarłych to kult duchów Egúngún – w języku afrykańskich Jorubów z Nigerii wyraz Egúngún oznacza upiorne widma zjawiające się w maskach na obrzędzie. Ważne obrzędy tego kultu odprawia się we wrześniu, na progu brazylijskiej wiosny kalendarzowej. Ale również candomblé – kult pochodzenia afrykańskiego najbardziej rozpowszechniony w Brazylii – to w istocie wywoływanie duchów orixá, które przybywają na wezwanie bębnów i w komunii z wiernymi raczą się rytualnymi potrawami. Zupełnie jak w Dziadach.
Candomblé de Keto (wymowa: kandomblẹ dzi kẹtu) to najbardziej rozpowszechniona – i klasyczna – odmiana afrobrazylijskiego kultu candomblé (nazwa pochodzi od historycznego jorubijskiego miasta-państwa, dziś Kétou w granicach Republiki Beninu). Candomblé znaczy dosłownie „dom (kultywowania) zwyczaju czarnych”, czyli dawnych niewolników, wykonujących do wtóru bębnów tańce obrzędowe. Wtajemniczeni – „córy i synowie bogów” – tańcząc w danej świątyni, wpadają w trans, w czasie którego zostają owładnięci przez bóstwa afrykańskie zwane orixá (wymowa: oriszạ). Bóstw nawiedzających tancerzy w candomblé de Keto jest kilkanaście: podczas rytuału objawiają się w ciałach – „spadają na” – tancerzy według ściśle określonego scenariusza xirê (wymowa: szirẹ), nad którego wykonaniem czuwają kapłan babalorixá, inaczej pai-de-santo (wymowa: babaloriszạ, pajdzisạntu), i kapłanka ialorixá, inaczej mãe-de-santo (wymowa: ijaloriszạ, majdzisạntu) oraz ich pomocnice.
Obrzęd zaczyna się jednak od rytuału wysłania boga Exu (wymowa: ẹszu), który jest jorubijskim odpowiednikiem Hermesa czy Merkurego, żeby z ojczyzny przodków sprowadził innych bogów. Ci przybywają na wezwanie baterii rytualnych bębnów: rum (największego i najważniejszego, wymowa: hum), rumpi (średniego, wymowa: hụmpi) i lé (najmniejszego) – po tańcach wstępnych w wykonaniu wszystkich członków bractwa.
Taniec każdego orixá odznacza się inną estetyką, która wynika z charakteru właściwej mu energii axé (wymowa: aszẹ). W obrzędzie wykonywanym przez bractwo świątyni Ilê Axé Opô Ajagunã (wymowa: ilẹ aszẹ opọ ażagunạn) zjawiają się najważniejsi bogowie panteonu jorubijskiego. Oxalá (wymowa: oszalạ) – bóg stworzenia – występuje albo w swoim młodzieńczym wcieleniu: wtedy tańczy wyprostowany jak wojownik, jego ruchy odznaczają się szlachetną godnością – albo jako zgrzybiały starzec: wówczas porusza się zgarbiony, mocno przygięty do ziemi, słania się na nogach i podpiera laską. Yemanjá (wymowa: jemanżạ) – bogini morza, matka wszystkich orixá – naśladuje swym tańcem ruch fal w oceanie, jej dłonie to rybki pluskające w wodzie, niekiedy wykonuje też macierzyński ruch tulenia do piersi. Xangô (wymowa: szangọ) – bóg piorunów, błyskawic i grzmotów – wykonuje gesty dumne i władcze, naśladuje ciskanie piorunami, a czasami ruchy piszącego, jakby spisywał rozkazy lub wyroki. Iansã (wymowa: jansạn) – bogini wiatrów, nawałnic i afrykańskiej rzeki Niger (stąd inne jej imię Oyá, wymowa: ojạ) – to rozhukany żywioł, w jej wirowym tańcu, pełnym wyrzutów rąk i nóg, czuje się porywy wichury, co chwila potrząsa też rózgą, jakby odstraszała duchy zmarłych.
Na zakończenie obrzędu żegna się odchodzące bóstwa, odśpiewując chórem litanię ich imion. I wspólnie spożywa się potrawy im ofiarowane, zaświadczając poprzez ten komunijny posiłek o istnieniu więzi między tym, co boskie, i tym, co ludzkie, między członkami bractwa, wreszcie między bractwem i niewtajemniczonymi gośćmi, aby również i oni mogli się cieszyć cząstką Afryki – dawno utraconej i teraz odnalezionej dzięki obrzędowi.
Leszek Kolankiewicz